Raedwald pisze:Nie widzę sensu aby kobiety nakładały makijaż dla faceta. Facet powinien kochać swoją panią taką jaka one jest realnie, łącznie z defektami urody. Jeśli kobieta potrzebuje się upiększać dla faceta (A tym bardziej kaleczyć jakimiś paskudnymi deformacjami operacyjnymi) to ten związek nie ma sensu. Ja bym na miejscu takiej pani kazał się takiemu partnerowi wynosić. No chyba że paniom sztuczne upiękrzanie się sprawia satysfakcję dla dobrego samopoczucia samych kobiet. Ale nie wiem czy tak jest ? Wołałbym też aby aktorki grały mając swój naturalny wygląd. Ogólnie nienawidzę makijażu i operacyjnego poprawiania urody u kobiet ale jestem tolerancyjny i rozumiem że niektórym paniom to się podoba. Mają do tego pełne prawo.
nie widzisz sensu,ale Popcio Ci udowodnił,że jednak sam ulegasz makijażowej magii...
poza tym pewnie większośc kobiet maluje się dla samych siebie,żeby podkreślić urodę właśnie...albo tez ją podrasować,tudziez ukryc defekty
absolutnie nie robimy tego dla facetów...waidomo,że faceci raczej preferują kobiety w naturalnych makijażach..czyli przecietny makijaż 5minutowy wiecznie spieszącej się facetki,dajacy bardzo naturalny look...faceci sądzą,że tak umalowana kobieta jest całkiem naturalna,ale prawda jest inna...
np. czy delikatne muśnięcie szminką z malinowego chruśnika serio jest tak zniechecajace?...a kocia krecha na powiece..czy nie jest sexi?...a mroczne rzęsy(oczywiscie nie mówimy o wieśniackich norkach tylko o naturalnych długich rzęsach,lekko podrasowanych tuszem?..a perfumy???---jak bez nich żyć?!!
sztuczności rzeczywiscie są starszne,a najgorsze w nich jest to,że uzalezniają...zaczyna się od korekty nosa,kończy na wyglądzie Miśka Jacksona