Forum

Popcio pisze:błyskotliwy pastisz

Popcio pisze:tłumaczyłem już solowi - nie uważałaś.

raczej zwyczajnie nie czytałam

Popcio pisze:następnym razem spytaj od razu, zamiast gryźć się przez miesiąc z taką zagadką

nie trwało to aż tak długo

Popcio pisze: bardzo cenię sobie błyskotliwy pastisz

masz na myśli ten tekst o kebabie i sosie czosnkowym? ja rozumiem że panowie mają poczucie humoru i z przymrużeniem oka traktują muzykę ale żeby od razu błyskotliwy pastisz

Popcio pisze:gdyby do tej nuty typ wyśpiewywał z przejęciem siermiężne pierdoły, które produkują tekściarze helloween i edgeja, to z zażenowania nawet łbem bym do tego nie zamachał.

zespoły które wymieniłam charakteryzują się między innymi patetycznymi tekstami, trudno żeby dickinson albo inny halford tworzyli tekst pokroju lama in my living room (a szkoda bo jest świetny )

Popcio pisze: chociaż elołinom muszę oddać to, że momentami byli tak pocieszni w tym co nagrywali

nie wiem czy są pocieszni w każdym razie większość twórców tych gatunków ma większe poczucie humoru niż sądzisz.

Cham Solo pisze:

Popcio pisze:błyskotliwy pastisz

cieszę się, przyjacielu, że nabyłeś w końcu te swoje antydepresanty, ale nie dawkuj ponad zalecenia lekarza.

Pingwinka pisze:

Popcio pisze: bardzo cenię sobie błyskotliwy pastisz

masz na myśli ten tekst o kebabie i sosie czosnkowym? ja rozumiem że panowie mają poczucie humoru i z przymrużeniem oka traktują muzykę ale żeby od razu błyskotliwy pastisz

w sumie to też kozacki pastisz hevimetalowej ballady o nieszczęśliwej miłości, ale wolę ich konkretne jazdy na temat metalu niemieckiego:


amerykańskiego


i brytyjskiego

lol


jednak menda z tego luczyka. mam nadzieję, że już do końca życia będzie rzępolić tę swoją padakę do kotleta.

nie żebym był fanem, czy choćby jakimś sympatykiem, ale amerykańce o uznanej marce przylatują do polskiego klubu, wychodzą na scenę i łoją przez ponad trzy godziny

podczas gdy krajowe "gwiazdy" po połowie tego czasu grają ostatni bis i mówią dobranoc.

we wrześniu rage against the machine w stolicy smogu i nożowników



koncert sprzedał się w jeden dzień, mimo, że kapelę trochę poniosło z cenami biletów.

tak się zastanawiam, czy owsiak serio wierzy w to, że w tym roku odbędzie się jeszcze jakakolwiek impreza masowa, czy tylko kontraktuje nowych wykonawców tak pro forma

https://www.cgm.pl/news/polandrock-fest ... a-gwiazde/

swoją drogą ten line-up na czele z clutch, exploited, dropkick murphys, jinjer czy death angel jest naprawdę imponujący i pojechałbym na drugi koniec polski, żeby to zobaczyć.

czyli do tężca, żółtaczki, wszawicy i wszelkiej maści chorób wenerycznych, które zwyczajowo można było złapać na łudstoku dołączy teraz koronawirus. mają rozmach, chciałoby się powiedzieć

nie przesadzajmy. obstawiam, że wszystkie wymienione achievementy, łącznie z tężcem, można przy odrobinie dobrej woli zaliczyć u ciebie pod familiokiem, nie trzeba na łutstok jechać.

stało się nieuniknione:
https://gazetalubuska.pl/polandrock-fes ... 1-14940810

na pocieszenie owsik udostępnił zapis najciekawszego koncertu z ostatniej edycji, czyli rage against the machine bez wściekłego zacka, za to z dwoma muzinami z house of pain i cypress hill

o ile początkowo klasyczne kawałki ratm rapowane przez tych mułków uważałem za sporego kalibru profanację, to gdzieś od połowy koncertu się wciągnąłem i zacząłem doceniać interpretacje na 2 wokale, zwłaszcza w "killing in the name" "bulls on parade" czy "how i could just kill a man" zresztą w oryginale kompozycji cypress hill.
ale oczywiście i tak najlepszą i trudną do zepsucia robotę robiła trójka instrumentalistów.
zaczynam trochę żałować, że nie byłem.

się okazało, że na odwołanym łótstoku miał zagrać limp bizkit
http://www.eskarock.pl/eska_rock_news/p ... eza/159948

percival schuttenbach - dzisiaj o 19:50


stream za darmo, ale w dobrym tonie jest wesprzeć artystów w tych trudnych czasach kupnem symbolicznej wjazdówki.
https://percival.pl/kategoria-produktu/ ... 7d173b068d

właśnie trwa stream koncertu bardzo spoko kapeli

mój ulubiony cieszanów się nie poddaje covidovi i wygląda na to, że obok eventów objazdowego cyrku żenady tvp2, będzie jedyną sporą imprezą muzyczną w polsce.
http://roztoczewita.pl/ciesz-fanow-fest ... -sierpnia/
dość bolesne ograniczenie do 999 uczestników i line up oczywiście nader skromny, choć ga-ga, to zawsze +1.
interesująca jest natomiast koncepcja wymuszenia oglądania koncertów ze strefy namiotów i ciekawi mnie, jak się to sprawdzi w praktyce.

człowiek zaszczepiony, to i karnet na pierwszy w tym roku festiwal zakupiony.

teraz tylko pozostaje mieć nadzieję, że pogoda dopisze, a jakieś obostrzenia last minute nie pokrzyżują planów.

pogoda dopisała, a o covidzie w zwierzyńcu chyba mało kto słyszał, bo na bramce jakiejkolwiek selekcji czy choćby pytania o szczepienie nie było. było tylko do podpisania krótkie oświadczenie o tym, że w ciągu ostatnich 14 dni nie miało się styczności z nikim zacovidowanym. na terenie imprezy oczywiście żywej duszy w maseczce na gębie. jakiś tam śladowy nawyk dystansu społecznego można dało się dostrzec, bo w tłumie było o te 20-30 cm luźniej, niż na edycji przed pandemią, mimo, że ludzia bynajmniej nie było mniej. i to mi się akurat podoba... gdyby jeszcze ochrona wyłapywała buraków włażących z w tłum z kopcącymi papierochami, to już byłoby całkiem git.
muzycznie pierwszy dzień bardzo spoko.
otwierający festiwal bumelant z podlasia z racji pory dnia i niewielkiej renomy nie miał szans na ściągnięcie pod scenę wielu fanów aktywnej zabawy, a i tak zagrał fajny koncert


czarny ziutek z killerami zagrał to co zawsze, czyli parę kawałków knż i kultu + bodaj jedną kompozycję autorską. ognia i szału nie było, ale jakiejś wtopy też nie.


mylych ludzi nie obejrzałem, bo poszedłem uzupełnić węglowodany przed planowanymi na godz. 20 analogowymi.
zapowiadający szczecińskich analogsów konfenansjer chlapnął faux pas wieczoru, twierdząc, że przyjechali aż z trójmiasta. ci, na szczęście nie przejęli się i od razu zorganizowali pod sceną solidny młyn, w którym raz czy dwa się udzieliłem. trochę szkoda, że dzieciaki nie atakowały policji, ale wtym niespełna 50-minutowym gigu i tak upchnęli masę swoich street punkowych szlagierów.

wrocławski the sixpounder, jak na uczestnika talent szołów zaskoczył mnie bezkompromisowym groove metalem. było widać, że spora część młodzieżówy przyszła tego dnia specjalnie na nich.

mnie w sumie też całkiem przypasiło, zwłaszcza gra bębniarza.

tomek lipnicki od razu po zainstalowaniu się na scenie illusion, zagadnął z szelmowskich uśmiechem: - kupiliście płytę?
tym samym, w najlepszy z możliwych sposobów skwitował gównoburzę związaną z jego niesławnym wpisem na jakimś tam tłiterze.
jak przystało na gwiazdę wieczoru, illusion dał najlepszy tego dnia koncert, aktywizując do skakania i darcia mordy przekrój wiekowy od lat chyba piętnastu do pięćdziesięciu. ponad godzina programu zasadniczego + 3 bisy, w tym (już zdążyłem zapomnieć jak zajebisty) "bracie", i finito na piątek.

w sobotę z mojego programu obowiązkowego folk-metalowy czarny bez, the materia i szatanisty z hate, którzy w końcu nie wiadomo, czy zagrają na zakończenie imprezy czy przed lukstorpedą, dając mi szansę wcześniej wrócić do domu.

na miesiąc przed kolejnym zwierzynieckim rockowiskiem jestem gotów się założyć, że jednym z hitów imprezy będzie to:

\rockowisko 2022 ogranięte







szkoda tylko, że drugiego dnia, podczas seta quo vadis spadła ulewa i ewakuowałem się w połowie, bo grali jak zwykle znakomicie. grających po nich ksu mi nie szkoda. ale najlepszy koncert dnia - varmia, szkoda, że w słońcu.
w piątek najlepszy - black river. na zamykających dzień decapitated nie wytrzymałem do końca. chyba się starzeję.