Cham Solo pisze:czwarty odcinek:
to co mi się przede wszystkim rzuciło w oczy, to straszna mała ilość trupów na początku. przecież tych stosów powinno tam być co najmniej kilka razy tyle. natomiast następująca potem uczta bardzo fajna. od dłuższego czasu mam wrażenie, że takie lekkie, spajające bohaterów sceny wychodzą im dużo lepiej niż te dramatyczne. przyjemnie się to oglądało. dalej jest oczywiście gorzej. nigdy nie leciałem smokiem, ale myślę, że jakbym leciał, to taką flotę bym z góry jakoś zauważył. całe przejście od podróży statkami, do bram miasta jest słabo pomyślane, a ten śmieszny, miotający się niczym Jim Carey, Euron to jakaś kompletna porażka. sama konfrontacja średnia, nawet śmierć Missandei wyszła jakoś bez emocji ... Królewska Przystań wyglądała w tych końcowych scenach na jakiś średni fort wyrastający prosto z prerii, a nie na stolicę całego królestwa. ja wiem, że nie było to główne wejście do miasta, tylko takie miejsce, które najłatwiej było oblegać, dlatego poza murami było wszystko wykarczowane, nie było żadnych gospód, gospodarstw, czy nawet porządnego traktu, ale mimo wszystko jakoś słabo to wyglądało i psuło wczówkę. przynajmniej mnie.
Kwestie prawdopodobieństwa fizycznego czy militarnego są od dawna traktowane czysto umownie, tak jak dekoracje w teatrze.
Przypomnę tylko, że oni latają na smokach bez siodeł i wielka zima stulecia przyszła, a chodzą bez czapek
(już nie wspominajmy, że walczą bez hełmów - ważniejsze żeby prości widzowie dobrze widzieli mordy aktorów).
To bardzo źle, bo w początkach GoT-u nietypowy i fajny był właśnie brutalny realizm.
Ostatnie rzeczy, które mi się podobały, to były Sept Baelora i Bitwa na Polu Ognia, a potem już tylko ostry zjazd w dół.