na liczniku prawie 10 godzin, ale już wiem, że będzie to chyba czwarta z kolei odsłona serii, której nie ukończę, o wymaksowaniu nie wspominając.
niby efektowna grafika, rozległy otwarty świat i w miarę ciekawa linia fabularna, tylko, że ten wątek główny jest pewnie na 2-3 godz. rozgrywki, reszta, to setki schematycznych do bólu pobocznych questów, które chcąc nie chcąc trzeba zaliczać, żeby nabić xp do poziomu pozwalającego popchnąć historię do przodu.
czyli w zasadzie to samo, co w poprzednim assassynie, tylko jeszcze więcej i jeszcze nudniej. nie pomaga nawet masa zrzynek z trzeciego wieśka (łącznie z tłem muzycznym). system dialogowy, to jakaś atrapa, byle się przeklikać. no, tylko "gadając" z męskimi npc-ami trzeba trochę uważać, żeby przypadkiem nie uruchomić gejowskiej cut-scenki.
w tej chwili jedyne, co mnie jeszcze jakoś trzyma przy grze, to bitwy morskie, ale to pewnie kwestia pary kolejnych godzin.